piątek, 3 maja 2013

02: Sposób odreagowania


- Boje się. - szepnęła Emily do opierającego się o samochód Justina. Jej szczęka była delikatnie zaciśnięta powodując lekki grymas na twarzy, a spięte ręce spuszczone miała wzdłuż swojej talii. Palce u rąk delikatnie ściskały naciągnięty sweterek przez co dziewczyna wyglądała na jeszcze bardziej przestraszoną.
- Hej. - wymamrał. - Dasz radę. Wierzę w Ciebie. - delikatnie się uśmiechnął. - Jeżeli coś będzie nie tak od razu dzwoń, ok?
- Okej... - powiedziała niemal niesłyszalnie.
- Słucham? - nastawił ucho delikatnie obejmując je dłonią. - Co mówiłaś?
- Okej! - powtórzyła głośniej i nieco się uśmiechnęła.
- Trzymam kciuki. - chłopak puścił jej oczko i odepchnął się od auta.
   Emily niepewnym krokiem podążała w stronę kamienicy. Nie było jej tu dwa dni. Matka pewnie odchodzi od zmysłów.  Ta, jasne. Bo nie ma kto im iść kupić wódki. Pomyślała. Nabierając głębokiego wdechu otworzyła drzwi i weszła do środka.  Smród nadal unosił się pomieszkaniu ale było dziwnie cicho. Zajrzała do kuchni - pusto. Do salonu - pusto. Po jej plecach przeszły zimne dreszcze. Czuła jednocześnie radość, że w końcu nie będzie kłótni ale jednocześnie niepewność. Strach przed tym, że coś mogło jej się stać. Szarpnęła za drzwi do pokoju mamy i odetchnęła z ulgą. Kobieta pogrążona była w błogim śnie. Dziewczyna przymknęła delikatnie drzwi i weszła do kuchni. Otworzyła okna w całym mieszkaniu, aby wywietrzyć z niego nieprzyjemny zapach. Wyjrzała przez okno w kuchni skąd doskonale było widać ulicę przy wejściu do kamienicy. Czarny matowy Range Rover nadal stał w tym samym miejscu. Wypatrzyła oczami Justina i posłała mu uśmiech. Unosząc kciuk w górę dała znać, ze wszystko jest w porządku. Chłopak pokazał na palcach 'telefon' i słodko się uśmiechając wsiadł do swojego auta i odjechał.
   Emily związała swoje włosy w niedbałego koka i wzięła się za porządki. Zniosła wszystkie brudne naczynia i je umyła, wyrzuciła puste szkła i innego typu butelki. Powycierała blaty i odkurzyła. Sprzątanie zajęło jej około godziny. W tym czasie jej mama nadal spała. Korzystając z okazji postanowiła zrobić mały obiad. Stwierdziła, że może to jakoś zbliży je do siebie lub choć na chwilę zdołają normalnie porozmawiać. Z racji takiej iż kobieta mogła się w każdej chwili obudzić Emily wzięła się za przyrządzanie Spaghetti. Obie z mamą uwielbiają to danie. A co jeśli ona w ogóle nie będzie mnie chciała widzieć na oczy? Co jeśli tak najzwyczajniej w świecie wyrzuci mnie za drzwi?
- Emily? - z rozmyśleń wyrwał ją głos mamy co spowodowało małe zranienie na tarełku do sera.
- Cholerka! - pisnęła automatycznie wkładając zakrwawiony palec do buzi.
- Słonko, co się dzieje? - słowa uderzyły w Emily jak podmuch gorącego powietrza.
  Słonko? Ostatni raz mówiłaś tak na mnie jak byłam mała..
- Eh, nic.. Tylko obdarłam trochę palca.
- Ty niezdaro! - zachichotała podchodząc bliżej. - Pokaż ta łapkę. - oczy dziewczyny świdrowały mamę na wylot. Jak to jest możliwe, że w ciągu dwóch dni potrafiła się, aż tak zmienić? Jeszcze niedawno wyzywała ją od najgorszych a teraz stoi z nią twarzą w twarz bez jakiegokolwiek poczucia winy?
- Do wesela się zagoi. - mrugnęła okiem przyklejając plaster na skaleczone miejsce. - A co tak  ładnie pachnie? - uśmiechnęła się wciągając unoszący się zapach.
- Spaghetti. Takie jak lubisz. - kąciki ust delikatnie wyjechały w górę a w oczach aż tliły się iskierki.
- Pysznie! To jemy? - poruszała zabawnie brwiami co rozbawiło Emilly.

Zachowujesz się jak w tedy kiedy wszystko było w porządku. Kiedy był tato i radość z życia, której teraz brakuje. Tęsknie.
- Emilly... - chrząknęła. - Gdzie byłaś? Martwiłam się...
Co? Martwiłaś się? Trzeba było martwić się kiedy nie miałam normalnego domu. Kiedy nasze życie zaczęło się rozsypywać. Kiedy zaczęłaś mnie zaniedbywać. A ty teraz mówisz, że się martwisz? Absurd!

Emocje w głowie Emily były trudne w opanowaniu. Tak bardzo chciała wykrzyczeć jej co na prawdę o niej myśli i co czuje. Tak bardzo chciała powiedzieć jej, że tęskni za tamtą mamą.
- Może lepiej zapytasz dlaczego mnie nie było? - odparła oschle. Między nimi zapanowała niezręczna cisza. Obie nie wiedziały co mają powiedzieć. Co będzie odpowiednim określeniem tego co się dzieje. - Przepraszam. - zagryzła wewnętrzną stronę policzka. Dopiero teraz doszło do niej co tak na prawdę powiedziała.
- Nie masz za co przepraszać.. - kobieta odłożyła widelec na bok i wzięła głęboki wdech. - To raczej ja powinnam Cię przeprosić.
- Uhm. - Emily grzebała  bez sensu widelcem między makaronem a sosem.
- Nie panuję nad sobą. To jest silniejsze ode mnie. Bo wiesz.. Odkąd ojciec nas zostawił dla innej..
- Oh, mamo daj spokój. Będziemy do tego wracać? - wywróciła oczami.
- No tak przepraszam...
- Przestań w końcu przepraszać. Nie możemy zacząć żyć normalnie? Bez tego pieprzonego alkoholu i kłótni? Jak normalna rodzina?
- Normalnie? Jak rodzina? Przecież nie mamy normalnej rodziny. Ojciec nas zostawił! Nie pamiętasz?! To jego wina. On wszystko zepsuł. Wyjechał sobie do jakiejś dziwki i grzeje dupę w jakimś eleganckim domu. - warknęła wstając od stołu. Oczy nastolatki od razu się zaszkliły a palce nerwowo zaczęły skubać rękawy sweterka.
- Nie mieszaj w to ojca. Odszedł i nie wracajmy do tego. Chce zapomnieć o tym co się stało. Zresztą... Mam dość tego wszystkiego.


*


Czy myśleliście kiedykolwiek o samobójstwie? O odebraniu sobie życia? O zburzeniu wszystkiego co do tej pory udało nam się zbudować? O straceniu naszych bliskich? No właśnie bliscy. Często to właśnie oni są powodem naszych myśli samobójczych. To oni prowokują nas do takiego stanu psychicznego. Jedni robią to słownie. Znęcają się nad nami psychicznie. Obrażają nas, grożą.. Inni zaś znęcają się nad nami fizycznie. Biją. Myśleliście kiedyś, który sposób znęcania się jest gorszy? Czy wolelibyście być bici, kopani czy może obrażani?  A co powiecie na dwa w jednym?  Ktoś Cię bije równocześnie wrzeszcząc na Ciebie i wyzywając. Fajnie? Nie. Też tak myślę. Może właśnie to jest powodem tych wszystkich okaleczeń prowadzących do śmierci,  bezskutecznych prób odebrania sobie życia aż w końcu tej jednej, ostatniej, skutecznej? 
- Emily! Spóźnisz się!  - po mieszkaniu rozległ się donośny głos kobiety. 
Dłoń nastolatki zadrżała. Zaczesała opadający na twarzy kosmyk kruczoczarnych włosów i pociągnęła na nosie. Pora to skończyć. Przyłożyła ostre narzędzie do lewego nadgarstka i delikatnie przeciągnęła.
- Emily! - mocne stuknięcie o drzwi przerwało 'robotę' dziewczyny. 
- Już wychodzę. - syknęła wstając z wanny. 
Przyłożyła do rany gazę po czym owinęła  zranione miejsce bandażem. Żyletkę włożyła do portfela i wrzuciła do plecaka. Założyła bluzę i plecak po czym wyszła z toalety. Mknąc niemal jak burza dotarła do drzwi gdzie założyła trampki.
- Cześć. - rzuciła zamykając za sobą drzwi.
   Trzymanie rąk w  kieszeni bluzy, chodzenie po krawężniku co chwila zahaczając nogami o asfalt bardziej przypomina zachowanie kilkuletniego dziecka ale czy to jej przeszkadzało? Raczej nie. Szła uliczkami, nad którymi unosiła się jeszcze delikatna mgła, a ciemne chmury bardziej wprawiały w wieczorny nastrój. Będzie padać westchnęła ciężko zakładając na swoją głowę kaptur. Dziewczyna lubiła spacerować. Pozwalało jej to w jakiś sposób odreagować i choć przez chwile się odprężyć. Świadomość, że kroczysz sama przez nieco opustoszałe miasto sprawia, że masz wrażenie jakbyś władała światem. Jakbyś miała kontrolę nad tym co się dzieje. Ale przecież tak nie jest. Oczy nastolatki delikatnie się zaszkliły. Chwilę później pociągnęła na nosie. Znów płacze. Każda, nawet najdrobniejsza błahostka przyprawiała ją o słone łzy spływające po jej policzkach. 
   Po kilkunastu minutach spaceru Emily doszła do swojej szkoły. Było  po ósmej więc lekcje już się zaczęły. Zdejmując kaptur z głowy weszła do sali 39, w której obecnie odbywała się lekcja angielskiego. 
- Dzień dobry pani Sanders! - twarz nauczycielki rozpromieniała. - Cieszę się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. Zapraszam do ławki.
   Dziewczyna wywróciła oczami i od razu usiadła na swoim miejscu. Szykuje się zajebisty dzień mruknęła wypakowując się. 



~*~

Hej! Minął równiutki tydzień od ostatniego postu. Jestem troche zawiedziona bo były TYLKO 4 komentarze! A wyświetleń.....  1 500. Płakać mi się chce, jak nie widzę komentarzy. Jak widzę, że komentujecie to automatycznie wiem, dla kogo to robię.
Whatever.... Ten rozdział nie jest taki jak chciałam ale obiecuję, że odpłacę się w kolejnych!
Tymczasem zmykam na koncert!

love ♥

CZYTAM = KOMENTUJE

Obserwatorzy