piątek, 26 kwietnia 2013

01: Nowy początek?

       Jesienny, deszczowy wieczór nie sprzyjał na mały spacer. Mieszkańcy   Fleep Town   grzecznie siedzieli w domach oglądając telewizję, czytając książkę czy popijając kawę w rodzinnym towarzystwie. Ulice świeciły pustkami tylko co jakiś czas można było zaobserwować jakikolwiek ruch. Przejeżdżające po kałużach samochody chlapały we wszystkie możliwe strony. Może to też przyczyniło się do tej pustki? Jednak nie wszyscy przestraszyli się opadów.
   Jednym z chodników biegł pewien chłopak. Ubrany w jasne spodnie, na których widoczne były plamy - które pewnie były dziełem jakiegoś kierowcy - ciemny T-shirt, który doskonale podkreślał jego rzeźbę oraz szarą bluzę, której kaptur zaciągnięty był na głowę. Na głowie  znajdowała się również czerwoną czapkę, spod której wystawały  brązowe włosy. Szatyn biegł rozglądając się na prawo i na lewo sam chyba do końca nie wiedział w jakim celu. Po dłuższym zastanowieniu wbiegł do parku. Gdzieś między drzewami można było dostrzec grupki młodzieży tańczącej w strugach deszczu. O dziwo nie brakuję również  odważnych osobników spacerujących po parku. Brunet wybiegł z parku i skierował się  w stronę jednej z wąskich uliczek. Zatrzymał pod filarami Szkoły Muzycznej by choć na chwilę odsapnąć i złapać oddech. Chłopak doskonale znał budynek znajdujący się tuż przed nim. Jako młody dzieciak uczęszczał tutaj na lekcje śpiewu i gry na instrumentach. Do tej pory ma do tego miejsca ogromny sentyment. 
   Wodząc oczami wokół siebie przystał na oddalonym nieco starym moście kolejowym. Dlaczego? Sam nie wie. Poczuł impuls, który kazał mu tam spojrzeć. Jego wzrok przykuł ruszający się element w owym miejscu. Coś mówiło mu aby się tam udał. Chłopak nie czekał długo. Ponownie zarzucił na głowę kaptur i pobiegł w stronę mostu. Po kilku minutach stał już na nim i szukał wcześniej wspomnianego elementu.
Młodzieniec aż chyknął ze strachy kiedy zobaczył ciemnowłosą dziewczynę, która wdrapywała się na drugą stronę barierki ochronnej. Po policzkach szatynki spływały gorzkie łzy a całe ciało drżało pod wpływem strachu, który nie do końca spowodowany był staniem kilkanaście metrów nad wodą. W jej głowie wirowało od wspomnień sprzed kilku lat, miesięcy, tygodni, dni i wreszcie sprzed kilku dziesięciu minut. Myśli te spowodowały lekkie zachwianie jej drobnego ciała.
- Poczekaj! - krzyknął brunet a dziewczyna automatycznie odwróciła głowę. Była zaskoczona. Nie wiedziała, że ktoś jest tutaj prócz niej.
- Idź sobie! Zostaw mnie w spokoju! - warknęła mocniej ściskając barierkę.
- Daj spokój! Przecież oboje wiemy, że nie chcesz skoczyć. - ton chłopaka był nad wyraz spokojny. Powolnym krokiem próbował się zbliżyć do dziewczyny.
- Nie  zbliżaj się! Nie zbliżaj się bo skoczę! - próbowała być stanowcza ale kompletnie jej się to nie udało. Jej głos złamał się a do oczu napłynęły kolejne hektolitry łez.
- Chyba nie myślisz, że sobie od tak pójdę? - pstryknął palcami przy dwóch ostatnich słowach.- Wybij sobie to z głowy. Tak samo jak skakanie. 
- Mówiłam, żebyś się nie zbliżał?! Odejdź stąd! 
   Przez chwile panowała niezręczna cisza. Brunet zdążył zrobić kilka kroków w przód ale już po chwili został zatrzymany.
- Skoczę! Rozumiesz?! Skoczę! - wrzasnęła szatynka wbijają wzrok w tafle wody pod nią.
- Wiesz... Kiedyś nienawidziłem wstawać kiedy widziałem, że za oknem pada deszcz i jest szaro, wolałem przeleżeć cały dzień w domu gapiąc się w sufit czy siedząc przed telewizorem. - chłopak zrobił dwa kroki do przodu po czym usiadł na ziemi opierając się o barierkę.
- No i po co mi to mówisz? - prychnęła. Dzieliło ich zaledwie kilka metrów.
- W końcu pewnego dnia zdałem sobie sprawę z tego, że jeżeli będę robić tak każdego dnia jak tylko pogoda nie będzie dopisywać to stracę połowę życia. Przecież nie mam pewności, że nie spotka mnie tego dnia coś miłego, prawda? Może akurat kiedy będę szedł na nogach do szkoły los sprawi, że zatrzyma się obok mnie kumpel i mnie zabierze. - zaśmiał się pod nosem. - Tak wiem głupie porównanie, ale właśnie o to mi chodzi.
- Nadal nie rozumiem.. - dziewczyna lekko się zdezorientowała. - Zresztą! Po jaką cholerę mi to mówisz? Nie interesuje mnie co sobie myślałeś.
- A ty?  - ciągnął dalej. - Przecież nie masz pewności, że twoje życie do końca będzie jedną wielką pierdoloną huśtawką zdarzeń. Rozumiem: raz na wozie, raz pod wozem. Ale czy warto odebrać sobie największy dar jakim mógł nas ktokolwiek obdarzyć z powodu jakiejś błahostki?
   Brunetka wyraźnie osłupiała. Słowa wypowiedziane przez chłopaka trafiły w najczulsze miejsce w jej ciele. W serce. Trafiły z taką siłą, że nie łatwo je wyrzucić. W czasie kiedy dziewczyna analizowała każde jego słowo on zdążył dojść do niej.
- Zaufaj mi. - powiedział łapiąc ją za  barki. - Obejmij mnie mocno. - wyszeptał obejmując ją od tyłu. Kiedy poczuł, że dziewczyna posłusznie zrobiła co kazał powoli wyciągnął ją zza barierki. Kiedy tylko poczuła grunt pod nogami odwróciła się do chłopaka i mocno się w niego wtuliła. - Już spokojnie. Nic Ci nie jest. - oboje osunęli się po barierce a ciało dziewczyny bezwładnie ułożyło się w ramionach bruneta.
   Czuła się jak nigdy. Czuła się bezpieczna. . Czuła się potrzebna. Czuła się doceniona. Czuła, że wszystko może się ułożyć. Jej troski odpłynęły wraz z dotykiem owego mężczyzny. Chociaż w ogóle się nie znali szatyn dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Dawał jej chwilę wytchnienia. A on? On odetchnął z ulgą. Zdał sobie sprawę z tego, że zrobił najlepszą rzecz na świecie. Uratował życie drugiemu człowiekowi. Mocno trzymał dziewczynę w objęciach jakby bał się, że ucieknie. Co chwile gładził ją po włosach i szeptał  ' Już spokojnie. ' , ' Nie martw się. ' , ' Jestem przy Tobie'. Siedzieli oboje wtuleni w siebie, a krople deszczu spływały po ich twarzach nadając im niesamowity blask.
- Jest już późno. Chodź zabiorę Cię do siebie. - odezwał się po dłuższej chwili.
- Do siebie? Nie, nie. Ja dam sobie radę. - przetarła grzbietem dłoni miejsca pod oczami.
- Nawet się nie kłóć. Nie puszczę Cię samej w takim stanie. Mogę ewentualnie odwieść Cie do domu? - uniósł brwi w geście pytania.
- Nie. Nie chce tam wracać. - brunetka pokręciła głową a do jej oczu znów napłynęły łzy.
- Mała spokojnie. Idziemy do mnie. - objął ją ramieniem a ona wtuliła się w jego tors.

*

Dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami w dużej czarnej bluzie tuż obok kominka. Na jej ramiona opadały mokre włosy a wargi nadal drżały z zimna. W rękach trzymała kubek z gorącą czekoladą, z którego choć co upijała małe łyki. Naprzeciwko niej siedział brunet wpatrując się w smutną i zatroskaną twarz towarzyszki. Serce biło mu bardziej z każdą spływającą po jej policzkach łzą.
- Opowiesz mi co się wydarzyło? - zapytał półgłosem. Chciał wiedzieć więcej ale bał się, że Emily źle na to zareaguje.
- To wszystko zaczęło się jak miałam osiem lat....

Mała, urocza dziewczynka tanecznym krokiem wbiegła na podwórko, na którym stała kamienica, w której mieszkała. Jej kruczoczarne włosy latały we wszystkie strony kiedy wyskakiwała po schodach. W końcu dotarła pod drzwi swojego mieszkania. Pociągnęła za klamkę i weszła do środka. Ściągnęła swoje ulubione buciki, a ciemno-czerwony płaszczyk położyła na komodzie. Zawieszając swój różowy tornister na ramieniu pobiegła do kuchni w celu znalezienia rodziców. Tak jak przypuszczała siedzieli oni przy stole i zawzięcie o czymś dyskutowali. 
- Mamo! Tato! Dostałam dzisiaj piątkę! - krzyknęła radośnie wspinając się na krzesło.
- Nie teraz skarbie. - uciszył ją ojciec.
- Ale, tato... - oczy małej zaszkliły się.
- Kochanie. - powiedział stanowczo mężczyzna. Dziewczynka wywróciła oczami i zabrała się za rozpakowywanie tornistra.
W tym samym czasie małżeńska rozmowa przeobraziła się w kłótnię. Ze słów kobiety wynikało, że mężczyzna zrobił coś o czym nawet nie mógł pomyśleć. Oboje przeszli na korytarz nie przerywając konwersacji.
- Jak możesz to zrobić?! Czy ty kurwa nie rozumiesz co to znaczy rodzina?! Chcesz tak po prostu o nas zapomnieć?! - wrzeszczała kobieta
 wymachując rękami. 
- To ty nie rozumiesz. Pomiędzy nami nic już nie ma! Już się nie kochamy! Ja idę swoją drogą i Ty idziesz swoją drogą. Tak będzie lepiej. - ton głosu mężczyzny zdecydowanie złagodniał. Nie chciał wybuchnąć, wolał tłumić w sobie wszystkie emocje. 
- A co z małą?! Myślałeś o niej w ogóle? - kobieta nie dawała za wygraną. 
- Myślałem. Będę ją zabierać na weekendy. A jeżeli będzie więcej czasu nawet w tygodni. - oznajmił po czym założył na siebie czarną skórzaną kurtkę i złapał za walizki. 
- Tatuś? Gdzie idziesz? - w korytarzu pojawiła się dziewczynka. 
- Wiesz skarbie... Tatuś musi wyjechać. Ale pamiętaj, że zawsze będę Cię kochać. - wziął na ręce drobne ciałko. - Jeżeli tylko będzie się coś działo daj mi znać. 
- Wracaj szybko! I kup mi tą ładną laleczkę, okej?! - na twarzy ośmiolatki pojawił się ogromny uśmiech. Ojciec przytaknął i pocałował ja w policzek. 
- Pamiętaj, nigdy Cię nie zostawię. - wymawiając te słowa wyszedł z mieszkania pozostawiając tam rozzłoszczoną żonę i jeszcze niczego nie świadomą córkę.



- Ale... Odzywał się po tym? - brunet zmarszczył brwi i upił łyk czekolady.

- Tak oczywiście. Dla niego zawsze byłam oczkiem w głowie. Dzwonił prawie codziennie a na każdy weekend zabierał mnie w jakieś przyjemne miejsce. - twarz dziewczyny zdecydowanie stała się bardziej promienna kiedy wspominała te dobre chwile z ojcem.
- No tak... To w czym rzecz? - uniósł pytająco brwi w górę.



Kolejny dzień z rzędu po ciężkim dniu spędzonym w szkole nastolatka wcale nie cieszyła się z powrotu do domu. Wiedziała, że i tam spotka ją kolejna ciężka robota. Czasami łudziła się, że znów wszystko będzie dobrze ale nigdy jej nadzieje się nie sprawdzały. Tak było i tego dnia. Wchodząc przez próg mieszkania do jej nozdrzy dotarła woń alkoholu. 'Znowu' - pomyślała i weszła do środka. Matka, która była kiedyś dla niej wzorem po raz kolejny siedzi w towarzystwie obcych mężczyzn zapijając organizm wódką. Kiedy tylko zobaczyła ich od razu wycofała się z pokoju.

- Emily, wracaj tutaj! - krzyknęła pijana kobieta.

Dziewczyna przez chwilę zawahała się, ale kolejne słowa matki zmusiły ją do tego.
- Wracaj tutaj do cholery jasnej bo gorzko tego pożałujesz! 
Brunetka ze spuszczoną głową posłusznie podeszła do matki. 
- Siadaj i pij z nami. - powiedziała stanowczo.
- Nie! - zaprotestowała.
- Nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów! Siadaj i pij! - wrzasnęła kobieta.
- Nie będę pić żadnej wódki! Tym bardziej z tobą i tymi idiotami! - przeleciała wzrokiem po towarzystwie.
- Co ty powiedziałaś?! 
- Oh, daj spokój! 
- Ty mała suko! - matka wymierzyła jej siarczystego policzka. 
Dziewczyna automatycznie złapała się za piekące  miejsce, a jej oczy zaszkliły się. Łapiąc w dłoń torbę wybiegła z mieszkania.



- Ojej, biedactwo... - brunet bez wahania objął Emily. - Tak bardzo Ci współczuję. Nie wiem co mam powiedzieć.- dziewczyna zaszlochała i wtuliła się w tors Justina.

- Może nie potrzebnie mnie ratowałeś? - zatrzepotała rzęsami i odsunęła się od niego. - Mogłam sobie spokojnie spaść i umrzeć. Nikt za mną by nie tęsknił. Ugh. - zacisnęła dłonie w pięści.
- Oj, daj spokój! Czemu zachowujesz się jak małe dziecko? - westchnął. - Oboje wiemy, że to byłoby najgorsze wyjście z całej tej sytuacji.
- Najgorsze? - prychnęła. - Najlepsze.
- Dlaczego oszukujesz samą siebie? Dlaczego nie możesz być fair wobec siebie?
- Przecież jestem...
- Nie, nie jesteś. Cały czas twierdzisz, że gdybym Cię wtedy nie powstrzymał wszystko byłoby na swoim miejscu. Ty spokojnie byś sobie zginęła a wszystkie problemy momentalnie by zniknęły. A przecież tak by nie było. Twoja mama za pewnie kompletnie by się stoczyła, nie sadzisz? - uniósł jedną brew w górę.
- Nie, nie sądzę. - powiedziała oschle i podeszła do okna. - Nie można już być gorszym. Codziennie tak jest, wiesz? Codziennie zostaje spoliczkowana lub wyzwana od najgorszych. To jest matka? - zaszlochała. - No właśnie. - dodała po chwili ciszy.
- Ale... - Justin próbował coś powiedzieć ale Emily mu w tym przeszkodziła.
- Nie, Justin nie ma żadnego ale... To wszystko jest bezsensu. - przetarła grzbietem dłoni spływające po jej policzkach łzy.
- Lily, proszę nie płacz.. - podszedł do niej i objął ją od tyłu. - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze.



~*~

Cześć i czołem! Witam was w kolejnym moim opowiadaniu. Jako jedyne jest tak cholernie dopracowane, że sama jestem w szoku. Ale z drugiej strony cieszę się, że mogę wyjść do was z czymś konkretnym! Opowiadanie jak już zdążyliście się zorientować będzie opowiadaniem typu FanFiction. Mam nadzieję, że będziecie zaglądać tu tak często jak na poprzednie blogi!

Zapraszam do zapoznania się z zakładkami powyżej!
+ Wielkie podziękowania dla @FeelingDolphin za pomoc <3

love ♥


CZYTAM = KOMENTUJE 

7 komentarzy:

  1. *FleeingDolphin hahaha :D
    Rozdzial cud, miod, malina <3 Juz kocham tego bloga!
    Dziekuje za podziekowania (OMG jak to brzmi) :D
    Nie moge sie doczekac dalej! Bo kurde no niezmiernie mnie zaskoczylas ^^
    Buziaki ;*
    Niki (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, ale Justin jest słodki. Zabrał Emily do siebie <3. Zapraszam: http://kelsey-justin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. super----->a tamtych opowiadan niebedziesz juz pisac:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę, będę. Ale może jakoś we wakacje doopiero. :)

      Usuń
  4. Świetny ; D
    Zapraszam na mój blog : http://never-let-you-go-baby.blog.pl/
    Dopiero zaczynam ; *

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy